Weszłam do środka było tam pełno dymu. Ale ja zmierzałam w jedno miejsce gdzie pewnie była Lily. Przebiegłam przez korytarz i podeszłam do drzwi i spróbowałam je otworzyć. Były z zatrzaśnięte tak jak sądziłam. Nie wiem czemu ale Lily często tam chodziła, dziwne ale ok. Ciągnęłam za klamkę i ciągnęłam i za którymś razem drzwi się otworzyły a na podłodze leżała Lily. Wzięłam ją na ręce i ruszyłam w stronę wyjścia. Gdy wyszłam na dwór wszyscy odetchnęli z ulgą a ja z Lily upadłam na ziemię. Odrazu podbiegł do mnie Zayn i reszta. Oczy mi się zamknęły i już dalej nic nie pamiętałam.
***************
- Szybko dzwońcie na pogotowie- krzyknęli chłopcy
Zayn wziął telefon do ręki i zadzwonił.
- Pogotowie szybko przyjedźcie na ul.Parkową 12 zemdlały dwie dziewczyny ... Ok , dobrze.
Pogotowie przyjechało i zabrało dziewczyny do szpitala.
*****************
- Gdzie ja jestem - zapytałam Nailla który siedział koło mnie a za nim reszta chłopaków
- W szpitalu. Nic nie pamiętasz.
- Jakieś urywki. Gdzie Lily? - zapytałam
- Leży obok. - i pokazał na leżącą dziewczynę
- Jeszcze się nie obudziła?
- Nie. - znowu oczy mi się zaszkliły i zaczęłam płakać
Naill mnie przytulił i próbował uspokoić ale mu nie wychodziło.
- Dzień dobry.- powiedział lekarz który właśnie wchodził do pomieszczenia
- Panie doktorze co jest Lily ? - zapytałam doktora
- Z nią jest wszystko dobrze. Ale z tobą muszę porozmawiać.
- Ok.
- Chodź do mojego gabinetu.
- Dobrze.
Weszliśmy do gabinetu doktor usiadł za biurkiem a ja na krześle.
- Panno Maddie mam dla panią złą wiadomość. Podczas pożaru nic sie pani nie stało ,ale odkryliśmy coś niedobrego. Ma pani raka mózgu mówiąc najprościej.
- Co to jakiś żart.
- To nie żart.
- Dowidzenia.
Wyszłam z gabinetu próbowałam nie płakać, było ciężko. Ale dałam radę.
- Co się stało? - zapytał Mail
- Nic. Lily nic się nie stało.
- Ale dlaczego chciał z tobą porozmawiać.
- Bo Lily nawdychała się dużo dymu i może ją czasami mdlić. - na serio nic innego nie mogłam wymyślić. Przecież to co powiedziałaś nie ma sensu. Nie nabierze się pewnie. Ta bo na pewno od dymu miałaby mdłości. Ta głupia jestem.
- Biedna Lily. - nabrał się uf.
- No. Ale dziś możemy już wyjść jeżeli Lily się obudzi.
- Hej co się stało. - powiedziała Lily która przed chwilą się obudziła
- Mieliśmy w szkole pożar i zaczynałaś się w pokoiku w szkole.
- A Maddie cię uratowała bo weszła do palącego się budynku żeby cię uratować. - powiedział Zayn. Lily napłynęły łzy do oczu tak samo jak mi. Tak się cieszę że żyje.
- No bez przesady nie mogłam cię przecież tam zostawić. Oni by pewnie nic nie zrobili.
- Dziekuję.
I obydwie rozpłakałyśmy się na dobre. Wiem straszne beksy z nas. Ale co poradzić.
- Nie ma za co.
Przytuliłyśmy się. Spakowałyśmy się i ruszyłyśmy w stronę domu. Nie wiedziałam czy powiedzieć o chorobie Lily. Tak chciałam jej to powiedzieć. Ale dlaczego ja mam tylko 17 lat. Za kilka tygodni 18 a tu choroba. Ja tak nie mogę. Co ja zrobiłam. Już i tak mam głupie życie. Czemu? Ale wierzę że tak po prostu miało być. Każdy w swoim życiu niesie krzyż. Nie którzy lżejszy a nie którzy cięższy. To jest mój krzyż z którym muszę żyć. Ale nie mogę się poddać. Przecież są leczenia i wogle. Nie mogę się poddać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz