czwartek, 15 maja 2014

ROZDZIAŁ VII ,, Cholernie go kocham "

- Kto to. - zapytał Justin
- Mój były.
-Przykro mi.
- A ja nie wiem czy jest mi przykro.
- Dlaczego.
- Nie ważne.
- Ona nie chce chyba o tym rozmawiać. - powiedziała Lily
- No dobra. - powiedział
Poszłam do pokoju i siadłam na łóżku. Nie wiedziałam czy mam płakać czy być obojętna. Więc płakałam i było mi to lekko obojętne. Do pokoju weszła Lily usiadła koło mnie i przytuliła.
- Będzie dobrze.
- Ale ja wcale nie jestem jakoś strasznie smutna. Tylko chyba zmieszana. Nie wiem co mam myśleć. Kochałam go ale później nienawidziłam.
- Wiem o co ci chodzi.
- No właśnie nie wiesz. W tym jest problem wy nie wiecie o co chodzi. Bo jakiś debil nie zniszczył wam rodziny. Bo Emma  mu powiedziała że go zdradzam. Rozumiesz nie wiesz o co chodzi. Nikt nie wie i nie będzie pewnie wiedzieć.
- Ale chociaż próbujemy ci pomóc bo nam na tobie zależy. I chcieliśmy, chcemy i będziemy chcieli ci pomóc. Zależy nam na tobie.
- Mogę zostać sama.
- Dobra, mam im wytłumaczyć o co chodzi.
- Możesz. O samego początku.
Lily wyszła z mojego pokoju a ja podeszłam do mojego laptopa. Weszłam na Facebooka. Zauważyłam że Naill jest więc postanowiłam do niego napisać.
,, Hej "
Czekam już chyba pięć minut jeszcze nie odpisał.
,, Jeżeli nie chcesz ze mną rozmawiać to trudno, ale nie rozumiem czemu tak się zachowujesz. Co ja ci zrobiłam. Myliłam się, myślałam że zawsze jak będę cię potrzebować to przy mnie będziesz. Że mi pomożesz w problemach. Myślałam że teraz z tobą porozmawiam i poczuję się lepiej. Ale ty masz focha. Dobra. Pa :( "
Wylogowałam się i zamknęłam laptopa. Czemu on się tak zachował. Nic mu nie zrobiłam a on takie coś odstawia. Nie wiem co ja mu niby zrobiłam. Idę powiedzieć że idę spać. Poszłam do nich na dół i powiedziałam że idę spać że mają uszykowane łóżka i że niech sobie robią co chcą a ja jestem zmęczona i muszę już iść spać. Jeszcze weszłam na chwilę na laptopa. Zauważyłam jedną wiadomość.
Od Naill :
,, Z chłopakami wyjeżdżamy na jakiś czas. Sprawy rodzinne. Ale chciałem ci powiedzieć że nie mogę przestać o tobie myśleć. Gdy cię pierwszy raz zobaczyłem od razu wiedziałem że nie jesteś mi obojętna. Ale wiem że ty teraz pewnie jesteś z tym chłopakiem. Niestety byłem za późno. Ale chyba to już czas się poddać. Chciałem się nie poddawać i wogle ale wiem że nie mam już szans. Taka przerwa dobrze nam zrobi. "
Do oczu napłynęły mi łzy. Czyli on do mnie też coś czuje. Ale po tym wszystkim nie wiem co czuje.
,, Naill proszę nie wyjeżdżaj przeze mnie. Wiem że pewnie też przez to wyjeżdżasz. Ja ... "
,, Jesteś silna i dasz rade. Masz przy sobie Lily i resztę. "
,, A ja chcę żebyś tu był. Nie wiem co do ciebie czuje. Ale nie chcę się z tobą rozstawać. "
,, Dasz radę przecież nie masz jakiś wielkich problemów więc nie masz czym się martwisz. "
,, Akurat nie byłabym tego taka pewna. "
,, Ale o co chodzi. "
,, Jestem chora. "
,, Powiedz Lily żeby z tobą poszła do lekarza. "
,, Ale nie taką chorobę. Mam raka. "
Napisałam i wyłączyłam laptopa. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. I nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
- Maddie obudź się jest już dziesiątą.
- Co się stało?
- Naill czeka na ciebie na dole. Nie wiem o co mu chodzi bo nie chciał powiedzieć.
- Nie chce z nim gadać.
- Chyba będziesz na mnie skazana. - powiedział Naill który nagle pojawił się w drzwiach mojego pokoju.
- Idź z stąd. - powiedziałam oschle
- Nigdzie nie pójdę bo musimy porozmawiać. Iz zostaw nas samych.
- Ok.
- Czemu mi nie powiedziałaś.
Nie chciałam o tym rozmawiać. Więc nie odpowiadałam.
Usiadł koło mnie i przytulił. Czemu on się mną przejmuje. I tak niedługo umrę i nic po mnie nie zostanie.
- Czemu się mną przejmujesz. Niedługo umrę. I mnie już po prostu nie będzie.
- Noe mów tak. Przeżyjesz bo tak chcę. Rozumiesz. Musisz iść po prostu na jakieś leczenia. - posmutniał więc mi też zrobiło się przykro. - Maddie kocham Cię. - powiedział i wyszedł z mojego pokoju.
- Też Cię kocham. - powiedziałam ale on nie słyszał. Usłyszałam tylko dźwięk odjeżdżającego samochodu. Czy on powiedział że mnie kocha. Ja chyba też. Ale nie wiem. Raczej tak. Tak. Kocham go. Cholernie go kocham. Muszę to mu powiedzieć. Ale oni dziś wylatują. Muszę do niego zadzwonić.
Wzięłam telefon. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci. Nie odebrał. Dobra dzwonie do Harrego. Jest odebrał.
- Harry gdzie jesteście...
- Na lotnisku czekamy na Nailla a co...
- Nie ma go jeszcze dobra...
- Co sie stało...
- Nie ważne...
- Dobra pa...
Na lotnisku. Kurde nie zapytałam się na jakim ale moje przeczucie mówi mi że chyba wiem na którym są.
- Zaraz wrócę muszę na chwilę gdzieś pojechać.
- Gdzie? - zapytała Iz
- Na lotnisko.
Powiedziałam i wyskoczyłam z domu do auta. Jechałam a tu nagle korek chyba och pojebało. Ale czy to auto Nailla. Tak to jego auto czyli też utknął. Wreszcie wyjechałam z tego korka. Jechałam za nim dzięki czemu wiedziałam gdzie pojechać. I dobrze bo bym pojechała na inne lotnisko. Zaparkowałam i ruszyłam do wejścia. Byłam już w środku gdy zauważyłam ich wchodzących na przejście do samolotu. Biegłam ile sił w nogach. Musiałam ich dogonić. Byłam już pod wejściem. Nie wpuścili mnie więc zaczęłam ich wołać. Nie słyszeli. Odeszłam zrezygnowana. Byłam pod wyjściem z lotniska gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek. Odwrócił mnie i dopiero zauważyłam jego twarz.
- Naill przecież wy już wchodziliście na samolot. Czemu ty tu jesteś.
- Zauważyłem Cię jak odchodziłaś i pobiegłem do ciebie. Czemu przyjechałaś.
Nastała cisza wstydziłam się to powiedzieć.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
I wtedy się pocałowaliśmy. Kochałam go ale nie wiem czy to nie za wcześnie. Ale dla mnie to chyba ostatnia szansa na miłość przed tym jak umrę.
- Naill kocham Cię, cholernie Cię kocham.
- Ja ciebie też.
Przytuliliśmy się.
- Ale ja muszę iść. Samolot zaraz mi odleci.
- Jasne. Będę tęsknić.
- Ale ja bardziej.
- Nie bo ja.
- Ja.
- Dobra niech ci będzie nie masz czasu się teraz kłócić. Cześć
- Pa.
I poszedł. Odlecieli. Kiedy wrócą. Nie wiem. Ale mam nadzieję że niedługo. Ale męczy mnie pytanie czy my jesteśmy razem. Ale chyba tak nie wiem. Muszę do niego zadzwonić na Skype. Ale teraz goście czekają na mnie w domu a ja na lotnisku. Co za ze mnie człowiek. Już szybko jadę bo się na mnie obrażą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz